Tworzenie idei czy systemu wiedzy przypomina sztukę – nie chodzi o same elementy, ale o to, co z nich zostaje, kiedy odrzuci się nadmiar i szum. Wiedza istnieje dopiero w momencie, gdy zostaje uświadomiona i przeżyta; jest procesem, a nie statycznym bytem. Świadomość nie jest rzeczą, lecz wydarzeniem, ruchem, dynamicznym stawaniem się – czymś podobnym do muzyki, która powstaje dopiero wtedy, gdy fale i zmysły spotkają się w doświadczeniu.
Filozofowie tacy jak Heidegger i Sartre wskazywali, że istnienie ściśle wiąże się z czasem i nicością. Dla Heideggera bycie było czasem – ciągłym przepływem teraźniejszości. Dla Sartre’a – nicością, pustką, która nabiera znaczenia dopiero w odbiciu od świata. Oba podejścia wskazują na to samo: istnienie jest relacją, odbiciem, procesem, nie zaś czymś trwałym i niezmiennym.
Przykład „bezgłowości” pokazuje to na prosty sposób: nikt nie widzi własnej głowy, w jej miejscu pojawia się pustka, przez którą świat objawia się podmiotowi. To, co wydaje się brakiem, okazuje się otwarciem – przestrzenią, w której inni ludzie, rzeczy i zdarzenia mogą się ujawniać. Świadomość nie jest więc czymś „posiadanym”, ale raczej pustym portalem, który pozwala rzeczywistości zaistnieć.
Wartość nicości przypomina wartość okna: to nie szkło, lecz pusta przestrzeń nadaje mu znaczenie, otwierając na coś więcej. Podobnie w muzyce – to przerwy między dźwiękami czynią ją muzyką. Nicość nie istnieje w oderwaniu, ale w relacji do tego, co ją otacza.
Jednym z błędów ludzkiego umysłu jest chęć przywiązania się do jednego bieguna – dobra, światła, jasności – z jednoczesnym odrzuceniem przeciwieństwa. Tymczasem w naturze i w życiu istnieje nieustanna dwoistość. Dobro i zło, światło i cień, coś i nic – są częścią jednego procesu. Odrzucenie jednego na rzecz drugiego to złudzenie. Mądrość polega na uznaniu, że pełnia życia obejmuje oba aspekty i że to właśnie ich współistnienie tworzy całość.

Dodaj komentarz